PUBLICYSTYKA

#2> 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości-> Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy

Już za chwilę będziemy celebrować największe święto w Naszym kraju. Święto, które (powinno) łączy Polaków i Polki, niezależnie od preferencji politycznych, wyznania czy różnic charakteru. 11 Listopada 2018 roku to dzień niezwykły w dziejach Polski. Takiego dnia, takiego święta niewielu z obecnie żyjących będą mogli dostąpić w następnej pełnej rocznicy. Dzień inny niż pozostałe, gdzie każdy obywatel Rzeczypospolitej Polskiej powinien uczestniczyć w swoich małych ojczyznach, biorąc udział w licznych przedstawieniach, koncertach, marszach i innych uroczystościach upamiętniających odzyskanie niepodległości. Polsko, to już sto lat! Życzymy Ci drugich tyle..

Nasze źródła wiedzy o historii Polski

Historię naszego kraju znamy z lekcji historii (niewiele treści), licznych publikacji naukowych, filmów historycznych, a także opowiadań osób, które przeżyły czasy wojny i okupacji sowieckiej. Ludzie z mojego pokolenia mają jeszcze ten zaszczyt, że Nasi dziadkowie  brali czynny udział w II Wojnie Światowej  – broniąc Polski przed najeźdźcami ze Wschodu oraz Zachodu, poświęcając swoje życie krajowi, w którym dziś żyjemy. Jedni mieli to szczęście, że przeżyli czasy wojenne, pozostali przeżywali horror w czasie wojny, gdzie zsyłano ich do łagrów czy nazistowskich (niemieckich) obozów zagłady. Niewielu miało to szczęście, że przeżyło te makabryczne czasy spokojnie, z dala od śmierci oraz zagłady. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy jako dziecko odwiedzałem z rodzicami swoich dziadków z nadzieją, że dziadek znów weźmie mnie na swoje kolana, babcia ugotuje przepyszne kakao i wyruszymy w kolejną  podróż do przeszłości. Jako malec chłonąłem opowieść za opowieścią, postać za postacią, wydarzenia za wydarzeniami. To dzięki moim wspaniałym dziadkom dowiedziałem się choć w najmniejszym stopniu, jaki los zgotował nam świat i jak inni odwrócili się od Nas, grając w przysłowiowe karty na granicy, przymykając oczy na to, co dzieje się w Polsce. Opowieści te i tak uszczuplone były o drastyczne sceny, które dla małego chłopca były  by nie do przyjęcia. Z każdą kolejną wizytą, każdym rokiem, każdym kolejnym monologiem dziadka wiedziałem o Naszym kraju coraz więcej. Miałem to szczęście widzieć, dotykać,  całować na przywitanie moich kochanych dziadków, którzy przeżyli koszmar, stracili bliskich, których  odwiedzaliśmy na cmentarzu, a mimo tak wielkiego bólu, mimo obdarcia z człowieczeństwa, udźwignęli wielki ciężar i wrócili do żywych, dzieląc się przy tym wspomnieniami z innymi, choć każdy z naszych bliskich widział jak wiele kosztują ich te opowieści. Mimo tego chcieli się dzielić z kolejnym pokoleniem. Utarł się w polszczyźnie pewien frazes, powtarzany niczym mantra przez psychologów, coachów, trenerów personalnych, często i przez naszych rodziców „ czas leczy rany”. Jest to kłamstwo powtarzane przez miliony razy, w które inni w końcu uwierzyli. Miałem okazję spotkać świadków tych morderczych wydarzeń, widzieć jak na ich życie wpłynęły wydarzenia sprzed lat. Mimo, że większość z nich w czasie wojny byli nastolatkami to wojna odcisnęła na nich niesamowite piętno. Łzy w oczach, chwilami łamiący się głos i ta pustka w oczach za każdym razem, gdy powracaliśmy do wydarzeń sprzed lat. Czas nie leczy ran i nie piszę tego na podstawie dwójki bliskich mi osób, lecz po rozmowach z weteranami, byłymi więźniami w obozach koncentracyjnych czy cywilami, uciekających przed złem w nieznane. Porzucając na zawsze dotychczasowe życie, widząc po raz ostatni swoich bliskich, których kostucha wojny pochłonęła. Dla tych ludzi czas się zatrzymał w tamtym okresie. Nic i nikt nie zwróci im tego, co stracili. Życie po wojnie, to drugie życie, carte blanche. To tamto pokolenie walczyło o Polskę, o Nasz kraj. Kraj, w którym dziś żyjemy. To oni są fundamentem tego, co mamy i gdzie żyjemy. I Ci co wierzyli, że zostaliśmy wybawieni w 45 roku doznali szoku , bo ich koszmar powrócił i trwał przez kolejne lata. Kat oddał swoją ofiarę drugiemu katu. Nie zdajemy sobie sprawy, że być może sąsiadka z dołu, staruszek, których mijamy w pędzie tej chorej pogoni za „szczęściem”, kilkadziesiąt lat temu mogli bronić ziemi po której stąpamy, ryzykując własne życie. Bohaterowi nie żyją w blasku, nie pławią się w luksusach, nie opowiadają w mediach o swoich „czynach”. Ci wielcy żyją  niezauważalnie, bo trauma po tamtych wydarzeniach do dziś nie pozwala im choćby na moment zapomnieć.  Bohaterami są Twój, mój, Wasz dziadek i pradziadek. Twoja, moja, Wasza babcia oraz prababcia. To oni są protoplastami tego jakże pięknego kraju, który za chwilę przekroczy magiczną liczbę stu lat. To Naszym bliskim należy się zasłużony, dożywotni szacunek, to im powinniśmy pomagać w dzisiejszych czasach, odwiedzając ich w domach, często niestety już na cmentarzach, zapalając znicza czy pomagając tym bohaterom, którzy w biedzie oraz samotności spędzają ostatnie swoje lata czy niekiedy dni.

Nie dajmy się pozbawić polskich korzeni!

Tekst miał być stricte o 11 listopada i 100 –  leciu odzyskania niepodległości, jednak bez oddania choć w taki sposób czci i hołdu tym ludziom, którzy walczyli za Nasz kraj byłoby niezasłużone. W rozmowach ze znajomymi, słysząc dialogi młodszego pokolenia, czytając fora internetowe, odnoszę nieodparte wrażenie, że wiele osób nie rozumie i nie docenia tego, gdzie żyje i ile znaczy być Polakiem/Polką. Wszystko zaczyna się od braków w edukacji młodzieży, nie znającej choć w minimalnym stopniu historii kraju, w którym mieszka. Obelgi w stosunku do władzy, starszych, brak poszanowania mienia innych ludzi, apatyczne podejście do czynnego udziału w świętach narodowych to kilka dowodów na to, jak w dzisiejszych czasach wychowywane są młode pokolenia. Zapominamy o tradycji, którą wcześniejsze pokolenia pielęgnowały i przekazywały kolejnym członkom rodzin. Dziś jest to faux pas. „Odkorzenianie” młodych zaczyna się już na wczesnym etapie, gdzie media wmawiają przyszłym rodzicom, że należy szanować wszelkie dewiacje, a oderwani od rzeczywistości pseudo naukowcy twierdzą, że nie można w dzisiejszych czasach nazywać się mieszkańcem danego kraju, a obywatelem świata, bo bycie kosmopolitą jest modne oraz pokazuje jakże otwarty stosunek do innych narodów.  Skutki takiego podejścia widzimy w zachodniej Europie, gdzie wiele krajów zmaga się z tzw. nachodźcami, którzy gwarantują im pełne oderwanie od tradycji, narzucając własne wartości. O byciu patriotą tu nie wspomnę, bo dla wielu taka osoba jest nazistą, a do tego faszystą i oczywiście na dokładkę rasistą. Być patriotą to być dumnym ze swojego kraju, pielęgnować tradycję, wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie, żyć zgodnie z zasadami panującymi w swoim kraju, budowanie tego kraju. To nie tylko pomoc najsłabszym w hierarchii społecznej, czyli dzieciom czy osobom starszym, to także szanowanie dziedzictwa narodowego i kulturowego. Po pierwsze warto pielęgnować oraz szanować język ojczysty, którym na co dzień się posługujemy. Czasy germanizacji i rusyfikacji już dawno minęły, nie ma zakazu używania ojczystego języka na ojczystych ziemiach, więc warto powiększać zasób słownictwa. W końcu młodzież przestanie używać slangu, dorośnie i czymś naturalnym oraz łatwym powinno być posługiwanie się polskim. Najłatwiej swoją biblioteczkę słowną poszerzać poprzez czytanie książek, nie komiksów, mangi, a literatury pięknej oraz zaglądać do książek z wielu dziedzin. Nasi przodkowie ginęli za to byśmy mogli mówić po polsku. Patriotyzm nie wymaga poświęcenia swojego życia dla kraju, w obecnych czasach to kultywowanie i przekazywanie wartości płynących z choćby hymnu polskiego. Wiele osób uciekało poza granicę naszego kraju w celach zarobkowych lub że po wojnie, aby ocalić swoje życie i bliskich. Zmuszała ich do tego ówczesna władza, która karała wszystkich tych, którzy walczyli za Polskę. Być Orłem Białym, to nosić w sobie swoja ojczyznę, nie ważne gdzie obecnie się znajdujemy, mieszkamy i prowadzimy swoje życie. Dla wielu bycie Polakiem kończy się w momencie, gdy ktoś wyjedzie za granicę. Nic bardzie mylnego! Polskość i Polskę takie osoby często mają na pierwszym miejscu, a my, Ci co  żyją na co dzień w Polsce możemy się wiele od takich osób nauczyć.  Często z różnych względów nie mogą oni wrócić do kraju, choć bardzo by chcieli znów móc chodzić o polskich ziemiach. Nie sposób nie wspomnieć o Polakach, którzy po trzech miesiącach pracy za granicą, nagle w niewyjaśnionych okolicznościach  pojawia się zauważalny ubytek w słownictwie, a do bycia Polakami, Polkami nawet się nie przyznają. Tacy ludzie często uciekają z Polski z prozaicznych powodów, nie czując bliskości z naszym krajem. Zapominają nagle skąd przybyli, gdzie się urodzili.

Cierpiałem będąc za granicą! Kocham Polskę!

Swego czasu wyjechałem za granicę w celach zarobkowych, a kilkumiesięczny pobyt tam był dla mnie jednym z najgorszych okresów w życiu. To tam zrozumiałem, jak bardzo kocham swój kraj i mimo, że w pewnych kręgach uznano by mnie za głupca czy dziwaka, śmiało mogę powiedzieć, że nie zamieniłbym Polski na żadne inne miejsce na ziemi. Kocham to nasze piekiełko, te nasze skrajności, w które popadamy i chyba każdy wie co mam na myśli. Łatwo przychodzi nam ocenianie innych, zmienianie zdania i tracenie cierpliwości. I chodzi tu o bardzo elementarne sprawy jak choćby kibicowanie naszym sportowcom. Jesteśmy jedynym, jak nie najbardziej zjednoczonym krajem, gdzie potrafimy jednoczyć się w czasie tragedii – katastrofa Smoleńska czy śmierć Jana Pawła II ( zgoda kibiców Cracovii i Wisły, po czym po kilku dniach od śmierci Papieża dochodzi do bijatyki i zerwania zgody) czy w momencie wielkich chwil polskich sportowców. Od nazywania ich bohaterami kiedy wygrywają i obwieszczania wszystkim dookoła po porażce, że już nigdy nie włączymy tv, nie zasiądziemy na trybunach. Wystarczy tylko kolejny start, kolejne zawody, kolejny mecz, a my znów jesteśmy razem. Zauważam to u siebie, a także obserwując innych. Jak pisał w „Patriocie” polski poeta Kazimierz Przerwa – Tetmajer „Wole polskie g**** w polu niż fijołki w Neapolu”. Nie ma sensu zagłębiania się w słowa poety, jednak przekaz jest jasny- wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!

Nie wstydźmy się patriotyzmu!

Imponują mi ludzie, którzy dumnie wieszają flagi narodowe na masztach i ustawiają w oknach w czasie świąt narodowych polskiego godła czy innych przymiotów związanych z naszym krajem. Spotkałem się wiele razy z sytuacją, że wielu wstydzi się w taki sposób „eksponować” swoje przywiązanie,  swoją solidarność z patriotycznymi wydarzeniami. Co powiedzą bliscy, sąsiedzi, zachowują się często jakby byli zaszczuci. Nikt nie mówi tutaj o popadanie w skrajności, aby każdego dnia nosić biało – czerwone barwy, epatować w taki sposób „polskością”. Rzeczą naturalną dla każdego z nas powinno być wywieszenie flagi w dniu święta narodowego, obchodzenie uroczystości związanych z danym świętem. Bo chyba powinniśmy być dumni z tego kim jesteśmy, prawda? Człowieka można obedrzeć z ubrania, godności, ale nigdy nie można odebrać mu jednego- pochodzenia. Chyba, że spotka go taki los jak Jasona Bourne’a, bohatera trylogii Roberta Ludluma, który w wyniku wypadku stracił na pewien czas wszystko w tym tożsamość, by z czasem odzyskać pamięć o tym, kim jest i kim był.

Polska młodzież na nowo czci bohaterów. To piękne!

Od kilku lat zauważalne jest zwiększenie zainteresowania polskimi bohaterami, którzy ginęli z rąk swoich oprawców. Oddawali życie za bycie Polakami, za to, że bronili granic i ziemi polskich. Wiedza wielu Polaków jest już na znacznie wyższym poziomie. Nie ograniczają się oni tylko do tego, co powie im nauczyciel historii, który z reguły poświęca bardzo niewiele czasu na pogłębianie wiedzy wśród uczniów na tematy związane z wielkimi Polakami i ich dokonaniami, bo ważniejsze jest w czym chodzili i co jedli ludzie w czasach średniowiecza. Mamy powody do bycia dumnym z naszych bohaterów, których w wielu przypadkach miejsce pochówku jest nieznane, ponieważ bezpieka mordowała ich nocą, zakopując szczątki w mogiłach,  na polanach czy też w  bestialski sposób obdzierano ich z godności – przykład jak Józefa Frańczaka pseudonim „Lalek”. Po egzekucji zbeszczeszczono Jego ciało, odcinając głowę od korpusu, tak by utrudnić do maksimum identyfikację zwłok. Zauważalny swego czasu stał się kult „Żołnierzy Wyklętych”, który na szczęście nie okazał się chwilową fascynacją młodzieży, a czymś więcej i do dziś stale młodzi pogłębiają na temat „Wyklętych”  swoją wiedzę. Lewa strona polityki swego czasu była przekonana, że to chwilowa fascynacja, że ci ludzie byli mordercami. Nazywali to nową modą, modą na patriotę, jednak ta „moda” trwa już kilka lat i ma się dobrze. To dzięki tym młodym ludziom, poświęcających swój prywatny czas, a nawet pieniądze,  często nieodwiedzane, zapomniane, pomniki polskich bohaterów utrzymywane są w dobrym stanie, a pomoc niosą tym, którzy jeszcze żyją w postaci darów czy pomocy przy codziennych pracach. „Ta „moda” na patriotyzm przyniosła nam w Polsce także odzież patriotyczną, którą noszą nie tylko młodzi, a także starsze pokolenie w wielką dumą, choć czasem zapominają o tym, co mają na sobie.

Wspaniała pomoc kresowiakom

Kolejny wątek będzie niejako kontynuacją tematu z poprzedniego akapitu. Czymś niesamowitym jest pomoc niesiona m.in. Kresowiakom, zasiedlających byłe tereny RP, na Litwie, Białorusi czy Ukrainie. To Polacy, posługujący się polskim językiem, którzy zostali przesiedleni. Ochotnicy dostarczają im artykułu codziennego użytku, dbają o kultywowanie polskiej literatury na tych terenach, pomagają im przetrwać zimy i choć na chwilę sprawić, by poczuli się jak w Polsce. Charytatywne działania jak pomoc w hospicjum, zbiórki dla potrzebujących, dbanie o groby polskich bohaterów czy niesienie wsparcia Polakom rozsianych po całym świecie to nie wstyd, a zwyczajna pamięć i duma rozpierająca na pewno serca rodziców tych ochotników. Dla tych ludzi to misja,  uświadamiają młodszym i starszym czym jest dobro.  A przecież dobro wraca.

Być Polakiem to dla mnie duma!

Bycie Polakiem jest dla mnie dumą, a stawanie się polskim patriotą współgra z naszym dorastaniem. Poświećmy kilka dni w roku tam, gdzie polskość się tli. Weźmy ze sobą mamę, tatę, dziewczynę, znajomych i pójdźmy 11 listopada w swoich miastach na obchody odzyskania Niepodległości. Jeśli mamy taką możliwość to pójdźmy wszyscy razem w Marszu Niepodległości. To nie jest zwykły marsz, nie wszyscy musimy iść w jednym miejscu, jeśli nie każdy ma taką możliwość niech uczestniczy w marszu w swojej miejscowości. Bądźmy myślami w tym czasie razem, złączmy się w nich, by pokazać całemu światu i uświadomić innym, a czasem i sobie, że bycie Polakiem to nie wstyd, a duma. Bądźmy ponad podziałami, nie dajmy się szufladkować, nazywać przez innych nacjonalistami i faszystami. Mimo próby zakłócenia co roku obchodów w Warszawie, tak jak w tym przez prezydent Gronkiewicz – Waltz, bądźmy razem i pokażmy, że nie są straszne nam tworzone podziały przez antypolskich polityków. Jak mówi najpiękniejsza polska pieśń, „Jeszcze Polska nie zginęła kiedy my żyjemy”.

 

 

Piotrek Chmielewski

Piotr Chmielewski

Czołem! Nazywam się Piotr Chmielewski. Jestem dziennikarzem. W "CENTRUM" zajmuję się tematyką sportową.


error: Zawartość jest chroniona!!