Niebezpieczne porozumienie
Komisja Europejska rzutem na taśmę, pod koniec swojej kadencji porozumiała się z państwami grupy MERCOSUR w sprawie kompleksowej umowy handlowej. Jak alarmują eksperci, korzystające z niekwestionowanej przewagi konkurencyjnej wynikającej ze znacznie mniej restrykcyjnych wymogów w zakresie zdrowia, identyfikowalności i ochrony środowiska, produkty rolników z Ameryki Południowej zaleją europejski rynek. Stracą na tym nie tylko europejscy rolnicy, ale też zdrowie konsumentów.
Dlaczego Komisji Europejskiej pod przywództwem Jean-Claude Junckera tak bardzo zależało, żeby porozumienie z MERCOSUR zostało podpisane na chwilę przed wyborem nowej KE (a nie chwilę po jej wyborze) i mimo sprzeciwu części państw członkowskich? „To polityczne porozumienie miało miejsce pomimo długotrwałego i silnego sprzeciwu europejskiego sektora produkcji zwierzęcej – zwłaszcza włoskiego, hiszpańskiego, francuskiego, irlandzkiego i polskiego – a także ogromnych obaw wyrażanych przez niektóre państwa członkowskie odnoszące się do kwestii zdrowotnych, społecznych i środowiskowych” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez organizacje reprezentujące europejski sektor produkcji zwierzęcej: Assocarni z Włoch, Assoprovac z Hiszpanii, Irlandzkie Stowarzyszenie Rolników, Interbev z Francji i PZBPM z Polski.
Obecnie państwa MERCOSUR importują z Unii przede wszystkim maszyny, sprzęt transportowy, chemikalia i produkty farmaceutyczne. Na eksport z Europy do Ameryki Południowej idą przede wszystkim żywność, napoje i tytoń, których produkcja w nieobwarowanej wysokimi wymogami bezpieczeństwa i dobrostanu Ameryce Południowej jest dużo tańsza niż w UE. To trzeba mocno podkreślić – południowoamerykańskie produkty będą zdecydowanie wygrywać z rodzimymi nie dlatego, że są lepsze, nie dlatego, że firmy z tych państw potrafią produkować równie dobrze rzeczy, ale tańszym kosztem. Będą wygrywać tę konkurencję, bo nie przestrzegają norm, do których przestrzegania są zobowiązani producenci z UE.
Podpisanie przez UE umowę o wolnym handlu z MERCOSUR nie oznacza otwarcia rynku tylko na produkty z tych krajów. Jak zwraca uwagę prezes Instytutu Gospodarki Rolnej Szczepan Wójcik, „umowy o wolnym handlu z Mercosur ma podpisane pół tamtejszego kontynentu. Będzie tak samo jak z umową CETA – skutecznie wyciszoną medialnie – gdzie przez Kanadę zalewają nas towary z USA”.
Jak wskazują eksperci, najbardziej dotknięte unijną umową z MERCOSUR zostaną branże drobiarska i wołowiny. Jak zauważa Rada Sektora Wołowiny: „Już teraz kraje Mercosur mają już zbyt duży dostęp do rynku europejskiego. Obejmuje on 74% importu UE i wynosi rocznie 246 000 ton wołowiny”. Krytyczny wobec „skrajnie niekorzystnej dla sektora wołowiny, sektora produkcji cukrowniczej, producentów pszenicy czy etanolu umowy” jest też m.in. Instytut Gospodarki Rolnej. „Obniżenie barier celnych w handlu z Mercosur przyniesie negatywne skutki zarówno dla producentów żywności jak i dla samych konsumentów, którzy decyzjami Komisji Europejskiej, narażeni zostaną na spożywanie żywności niewiadomego – według unijnych przepisów – pochodzenia” – ocenia IGR. Podobnie krytycznie do umowy podchodzi Stowarzyszenie AVEC, reprezentujące europejski sektor mięsa drobiowego, wspólnie z Krajową Radą Drobiarstwa – Izbą Gospodarczą, które przypominają m.in., że „kontrole przeprowadzone w latach 2013, 2017 i 2018 przez KE ujawniły szereg poważnych niezgodności brazylijskiego systemu nadzoru nad produkcją żywności z unijnymi przepisami, nie mówiąc o słynnym skandalu „Carne Fraca” z 2017 r., który skutkował wykreśleniem z listy brazylijskich dostawców na rynek UE aż 20 tamtejszych zakładów”.
Jest to sprawa kuriozalna. Jeśli Komisja Europejska na czele z Jean-Claude Junckerem uważa, że unijne normy są niepotrzebne, to UE powinna je znieść, a nie tylko otwierać się na produkowane bez ich uwzględnienia produkty z MERCOSUR. Jeżeli natomiast uważa, że są jak najbardziej słuszne, a ich zniesienie zagroziłoby np. zdrowiu konsumentów, to unijny rynek powinien być zamknięty dla produktów z MERCOSUR tak długo, jak długo nie zaczną one być produkowane ze spełnieniem tych norm. Chciałoby się napisać: tertium non datur. Ale właśnie tą trzecią drogę wybrała Komisja Europejska.
Paweł Kubala